Przypadkiem przeczytałem jeden z poniższych tekstów o lekomanii. Trafiłem na niego szukając informacji o tym uzależnieniu w związku z chorobą mojej żony. Na wstępie muszę przyznać, że sporo wiem o zależnościach, bo sam od 10 zachowuję abstynencję, biorę udział w ruchu AA, jestem alkoholikiem. Ale od początku, skąd wzięły się w naszym domu benzodiazepiny. Oboje z żoną skończyliśmy już ponad sześćdziesiąt lat, posiadamy średnie wykształcenie, ja jeszcze pracuję, jestem kierowcą TIR-a, żona jest już emerytką. Nasze dzieci od dawna są dorosłe, mamy wnuki. Ze względu na mój alkoholizm, w naszym małżeństwie często mnożyły się konflikty.

Ja z przerwami popijałem, często zaniedbywałem rodzinę, wszczynałem awantury. w końcu dzięki staraniom rodziny, głownie żony, podjąłem terapię, obecnie jestem trzeźwy. Małżonka w czasie naszego małżeństwa z oczywistych powodów przeżywała liczne stresy. Nie miałem pojęcia, że sięgnie z tego powodu po benzodiazepiny. W czasie picia często byłem świadom, że źle sypia w nocy, w dzień jest poddenerwowana, wybuchowa, ma zmienne nastroje, często skarżyła się na „bóle serca”, duszności, gniecenia w dołku, drętwienie kończyn. Wiedziałem, że z tego powodu często odwiedzała Poradnię Zdrowia, jednak lekarze nigdy nie wykryli u niej żadnej choroby, np. serca, widziałem, że przyjmowała jakieś leki. Nie mam żadnej wiedzy medycznej, więc nie domyślałem się jakie i na co. Gdy przerwałem picie, myślałem, ze wszystko jest w porządku, żona nie skarżyła się, nie orientowałem się w jakim jest stanie. Tak mijały lata, ja często spędzałem czas w trasie, poza granicami Polski.

Niestety, gdy przyjechałem do domu na Boże Narodzenie, nie przeczuwałem tragedii. Nie widziałem wcześniej jej symptomów. Bylem zdziwiony i przerażony. Moja połowica zawsze była osoba sumienną i pracowitą, doskonale wywiązywała się z obowiązków domowych. A tu mieszkanie sprawiało wrażenie niesprzątanego od tygodni. Nie zobaczyłem żadnych przygotowań do Świąt, prawdopodobnie od kilku tygodni żona nie gotowała posiłków.

Z żoną był bardzo utrudniony kontakt, głównie spała, gdy się budziła, jej mowa była niewyraźna, bełkotliwa, spowolniała, przyjmowała kolejne tabletki i dalej spała. W pierwszym momencie myślałem, że ma udar mózgu. Z pomocą dzieci zawieźliśmy ją do szpitala. Tam po kilku godzinach badań, lekarz uświadomił nam, ze żona jest uzależniona od leków – „benzodiazepin”. Wymaga odtrucia i leczenia. Okazało się, ze w Warszawie jest oddział, który prowadzi taka terapię, niestety trzeba oczekiwać kilka miesięcy na przyjecie. Nie jestem zamożnym człowiekiem, jednak sprzedałem swój samochód i zapłaciłem za leczenie żony w prywatnej Klinice. Był to trudny okres, małżonka kilka razy chciała zrezygnować z hospitalizacji. Tylko dzięki interwencjom całej rodziny, terapeutów i lekarzy udało się Ją utrzymać w oddziale. Detoksykacja trwałą 6 tygodni.

Obecnie od pól roku nie przyjmuje już leków nasennych i uspokajających. Czuje się już dobrze, może spać, depresja minęła, nie ma leków. Regularnie uczęszcza do Poradni Leczenia Uzależnień, ja zrezygnowałem z pracy poza domem, pracuję w Warszawie. Wszyscy, ja, dzieci, dorastające wnuki, staramy się zapewnić Jej wsparcie.

Dziękuje administratorowi tej strony, że mogłem zamieścić tu ten krótki opis, naszych perypetii z lekomanią. Może ktoś skorzysta. Pozdrawiam.

Od administracji, osobom zainteresowanym problemem lekomanii polecamy zapoznanie się z ofertą> https://medox.org.pl/leczenie-lekomanii/